Albert Kiełczyński: historia życia, zbrodni i kary
Albert Kiełczyński: ścieżka życiowa i rodzinne korzenie
Historia Alberta Kiełczyńskiego to opowieść o człowieku, którego życie naznaczone było skrajnościami, odziedziczonym po przodkach dziedzictwem i trudnymi wyborami. Zanim stał się postacią znaną z kryminalnych kronik, jego przeszłość ukrywała głębsze korzenie, sięgające czasów powojennej Polski. Choć sam Albert Kiełczyński jest często określany jako „git-człowiek”, jego życiowa ścieżka zaczęła się w rodzinie o złożonej historii. Charakterystyczna kropka wytatuowana pod lewym okiem, którą sam traktuje jako symbol „w porządku człowieka”, jest jednym z zewnętrznych znaków jego burzliwego losu, a jego pseudonim „Izraelczyk” podkreśla jego późniejsze związki z tym państwem.
Dziadek – komunistyczny bohater i ratownik Żydów
Dziadek Alberta, Zdzisław Kiełczyński, to postać o diametralnie innym profilu niż jego wnuk. Był przedwojennym komunistą i aktywnym członkiem Batalionów Chłopskich. Jego zaangażowanie w ruch oporu podczas II wojny światowej zasłużyło na szczególne uznanie, zwłaszcza w kontekście jego działań na rzecz ratowania ludności żydowskiej. Ta heroiczna postawa dziadka stanowi fascynujący kontrast dla późniejszych losów Alberta, pokazując, jak bardzo przeszłość rodziny mogła wpłynąć na jej późniejsze losy, choć w zupełnie nieoczekiwany sposób. Działania Zdzisława Kiełczyńskiego w trudnych czasach pokazują, że w żyłach Alberta płynęła krew osób o silnych przekonaniach i odwadze, choć ta ostatnia znalazła u niego tragicznie wypaczone zastosowanie.
Wyjazd do Izraela i wychowanie przez warszawską ulicę
Losy rodziny Kiełczyńskich potoczyły się dalej w kierunku emigracji. Z powodu prześladowań politycznych, rodzina zdecydowała się na wyjazd do Izraela. To właśnie tam Albert Kiełczyński spędził część swojej młodości, która jednak nie była sielankowa. Po śmierci matki, która stanowiła dla niego ważny punkt oparcia, został pozostawiony sam sobie, a jego wychowanie przejęła surowa warszawska ulica. To doświadczenie ukształtowało jego charakter, wpajając mu zasady przetrwania w trudnym środowisku i budując w nim pewną formę niezależności, która jednak przerodziła się w skłonność do łamania prawa. W wieku 18 lat, po wyjeździe do Wiednia do ojca, przyjął izraelskie obywatelstwo, co jeszcze bardziej utrwaliło jego tożsamość i późniejszy pseudonim. Konflikty z ojczymem w Izraelu jeszcze bardziej pogłębiły jego poczucie wyobcowania i doprowadziły do pierwszych poważnych naruszeń prawa, takich jak kradzież cennych przedmiotów i samochodu.
Droga przestępcy: od kradzieży do napadów z bronią
Ścieżka życiowa Alberta Kiełczyńskiego wkrótce zaczęła coraz bardziej zbaczać na ścieżkę przestępstwa. Fascynacja zbrodnią, która towarzyszyła mu od młodzieńczych lat, szybko przerodziła się w aktywne działania kryminalne. Jego przeszłość zaczęła być budowana na kolejnych wykroczeniach, które stopniowo eskalowały w coraz poważniejsze czyny.
Pierwsze przestępstwa i fascynacja zbrodnią
Już od najmłodszych lat Albert Kiełczyński wykazywał pewną skłonność do łamania zasad. Określa siebie jako kogoś, kto lubi kraść, rabować i napadać, co świadczy o głębokiej fascynacji zbrodnią i całym przestępczym światem. Ta fascynacja nie była jedynie pustym słowem, ale stanowiła silny impuls do podejmowania kolejnych przestępstw. Jego historia życia jest dowodem na to, jak destrukcyjny wpływ może mieć taka obsesja, prowadząc do coraz poważniejszych konsekwencji prawnych i społecznych. Ta skłonność do przemocy i łamania prawa była widoczna już na wczesnym etapie jego życia, kształtując jego przyszłość w negatywny sposób.
Napad rabunkowy i cztery lata więzienia
Kulminacją pierwszego etapu jego kryminalnej działalności był napad rabunkowy z bronią w ręku. Po odbyciu służby wojskowej, która miała miejsce w latach 1974-1977, Albert Kiełczyński został skazany na cztery lata więzienia. Ten wyrok był pierwszym poważnym zetknięciem z wymiarem sprawiedliwości, ale nie stanowił dla niego wystarczającej lekcji. Wręcz przeciwnie, pobyt w więzieniu i doświadczenie kary mogły jeszcze bardziej utwardzić jego charakter i pogłębić jego wizję świata, w której siła i przemoc odgrywają kluczową rolę. To wydarzenie było ważnym punktem zwrotnym w jego życiu, sygnalizującym, że wkracza na drogę, z której trudno będzie zawrócić.
Wojna, pieniądze i dalsze zbrodnie w Izraelu
Po odbyciu kary za napad rabunkowy, Albert Kiełczyński nie zaprzestał swojej kryminalnej działalności. Co więcej, jego życie nabrało jeszcze bardziej niebezpiecznego charakteru, gdy zaczął wykorzystywać sytuacje konfliktowe do własnych celów. Jego droga przestępcza nabrała międzynarodowego wymiaru.
Zarabianie na wojnie i napady na jubilerów
Po powrocie do wojska w 1982 roku, Albert Kiełczyński znalazł się w samym środku konfliktu w Libanie. To właśnie tam, zamiast walczyć w obronie kraju, postanowił zarabiać na wojnie. Udało mu się zgromadzić pokaźną sumę 120 tysięcy dolarów, głównie poprzez napady na jubilerów i handlarzy narkotyków. Ta strategia pokazuje jego wyrachowanie i bezwzględność, a także zdolność do wykorzystywania chaosu wojennego do popełniania przestępstw. Po zakończeniu działań wojennych, jego aktywność kryminalna w Izraelu nie ustała – został skazany na 12 lat więzienia za napad, choć ostatecznie wyszedł po ośmiu latach.
Powrót do Polski i kolejne napady
Po opuszczeniu więzienia w Izraelu, w 1992 roku Albert Kiełczyński powrócił do Polski. Jego powrót nie oznaczał jednak zakończenia przestępczej kariery. Wkrótce zaczął popełniać kolejne napady, tym razem na terenie swojego kraju. Jego celem były hurtownie, biura, a nawet wille. Jednym z bardziej drastycznych przypadków było postrzelenie kolekcjonera w kolana w celu zdobycia cennych monet. Za to przestępstwo został skazany na siedem lat więzienia. Ta seria napadów pokazuje jego nieustającą potrzebę działania w świecie kryminalnym, nawet po wielokrotnych zetknięciach z wymiarem sprawiedliwości.
Ostatnie przestępstwa, choroba i wyrok dożywocia
Ostatnie lata życia Alberta Kiełczyńskiego były naznaczone zarówno kolejnymi, coraz bardziej drastycznymi zbrodniami, jak i tragiczną diagnozą choroby, która miała zadecydować o jego losie. Mimo wyroku i śmiertelnej choroby, jego historia nadal toczyła się w mrocznym kręgu przestępstw.
Rak płuc i postanowienie „żyj fajnie”
Podczas odbywania swojego trzeciego wyroku w łódzkim więzieniu, Alberta Kiełczyńskiego dotknęła straszna diagnoza – rak płuc. Lekarze dawali mu zaledwie sześć miesięcy życia bez możliwości przeprowadzenia operacji. Ta wiadomość, zamiast skłonić go do refleksji i pogodzenia się z losem, wywołała w nim zupełnie inną reakcję. Postanowił żyć „fajnie” przez pozostały mu czas, co w jego rozumieniu oznaczało dalsze popełnianie przestępstw. Ta decyzja pokazuje jego determinację do życia na własnych zasadach, nawet w obliczu śmierci, ale także jego głębokie przywiązanie do kryminalnego stylu bycia, który stał się jego nieodłączną częścią.
Zabójstwo w Poznaniu i kara dożywocia
Ostatnim, najbardziej tragicznym aktem w życiu Alberta Kiełczyńskiego było zabójstwo w Poznaniu w grudniu 1995 roku. Choć miało być to zabójstwo na zlecenie, trafił w inną osobę, co doprowadziło do jego ostatecznego skazania. Ze względu na popełnione zabójstwo, sąd orzekł wobec niego karę dożywocia. Częściowo na jego los wpłynęła również wada wzroku. Ten wyrok zakończył jego długą i kryminalną karierę, zamykając go w więzieniu do końca swoich dni. Historia Alberta Kiełczyńskiego, pełna zbrodni i kar, stanowi przestrogę i dowód na to, jak destrukcyjna może być droga, którą wybiera człowiek, gdy fascynacja przemocą bierze górę nad rozsądkiem i prawem.